27.05.2016

Rozdział 1 - Wiatry burzy

    Dzisiaj był ostatni dzień szkoły, co sprawiło, że pod budynkiem kręciło się bardzo wielu uczniów. Wszyscy pośpiesznie udawali się w stronę wejścia, gdzie za kilkanaście minut miała się rozpocząć ceremonia zakończenia roku szkolnego. Każdy myślał tylko o tym, by odebrać świadectwo i wrócić do domu i móc rozpocząć wakacje. Nadchodzące miesiące miały pozwolić nastolatkom imprezować, spędzać czas z rodziną, pracować czy najzwyczajniej wylegiwać się na pobliskiej plaży. Pogoda była wręcz idealna, świeciło słońce, ale był lekki wiaterek co obniżało poziom ciepła w mieście. Z nad morza wiała lekka bryza, a miejskie lodziarnie pękały w szwach od gości. Eastbourne to niewielkie miasteczko położone na południowo-wschodnim brzegu Anglii, nad samym morzem. Zamieszkuje je prawie sto tysięcy ludzi, choć w sezonie wakacyjnym liczba ludności stale się zmienia, ze względu na turystów. W okolicy znajduje się niemalże wszystko, niezbędne do życia, choć większość młodych osób na studia i tak wybiera się do serca Wielkiej Brytanii, czyli Londynu.
     The Lindfield School to skład budynków położonych na północ od Hamden Park. W dzisiejszym dniu szkołę miało odwiedzić po raz ostatni bardzo wielu ludzi, w tym Nate Rogerson. Chłopak opierał się o przednią maskę swojego auta, w prawej dłoni trzymając zapalonego papierosa. Nie martwił się, że pobrudzi swój nowy smoking, który kupili mu rodzice specjalnie na tę okazję. Miał to w dupie, bo doskonale zdawał sobie sprawę, że dziś założył go po raz pierwszy i ostatni. Może i ludzie przyczepiali mu plakietkę buntownika, ale nie dbał o to. Chciał tylko jak najlepiej dla paczki swoich znajomych, którzy czasami znaczyli dla niego więcej niż rodzina. Bo jaki pożytek jest z rozwiedzionych rodziców, którzy mieszkają razem i starają się stwarzać pozory idealnej rodzinki dopóki Nate nie skończy liceum? Nie jest głupi, i wie, że ojciec ma nową kochankę, a może już i żonę. W każdym razie spodziewają się dziecka. Matka? Wiecznie siedzi w miejskiej bibliotece? Oczywiście chłopak rozumie, że spędza tam czas bo to jej miejsce pracy, ale czemu siedzi tam po godzinach? Odpowiedź jest bardzo prosta, bo myśli, że jej syn pogodzi się z tatą. Totalnie idiotyczne. Nate nie wymienia z nim więcej słów niż to jest konieczne przy wspólnych obiadach czy momentach, w których znajdą się we dwóch w jednym pomieszczeniu. Co całe szczęście zdarza się bardzo rzadko. Chłopak unika ojca jak ognia, i udaje mu się to całkiem nieźle.
    Z ust Rogersona wydobył się kolejny kłąb dymy gdy usłyszał ryk silnika sportowego auta. Uśmiechnął się. Tylko jedna osoba mogła tak szybko jechać na zakończenie roku. Po chwili na plac szkoły jak torpeda wpadło czerwone Ferrari. Kierowca z wielką gracją dokonał zawrotu przed grupą chłopaków z grupy sportowej po czym powoli podjechał pod miejscówkę chłopaka. Z samochodu wysiadła dziewczyna. Zarzuciła włosy do tyłu, nałożyła okulary przeciwsłoneczne na oczy i ruszyła w stronę szkoły. Minęła go, po czym wybuchła śmiechem i przytuliła się z przyjacielem.
- Cześć Mia - rzucił Nate gdy wypuścił dziewczynę z objęć.
    Nastolatka miała na sobie białą rozkloszowaną sukienkę, czarną sportową kurtkę, oraz bardzo wysokie szpilki. Każda rzecz wyglądała na bardzo drogą i pewnie taka była. Przybrani rodzice Mii byli bardzo bogaci, a fakt, że posiadali dwójkę chłopaków wpływał pozytywnie na życie dziewczyny.
- Siema - odpowiedziała i rozejrzała się po szkolnym placu. - Nadal nie mogę uwierzyć, że to ostatni dzień jak tutaj jestem. Będę tęsknić za Lindfield School, wiesz?
- Taa... - mruknął Nate i zaciągnął się papierosem.
- Co jest? - zapytała się dziewczyna mierząc przenikliwym spojrzeniem chłopaka, choć poprzez okulary on nie mógł tego zobaczyć.
- Koniec roku - oznajmił gdy znów wypuścił dym. - Koniec jednego, początek drugiego...
- Nadal jesteś na nią zły?
- Nadal?
- Myślałam, że już macie to za sobą - wyjaśniła dziewczyna przeglądając swoje odbicie w telefonie. - Nacieszycie się jeszcze sobą do października, a pozatym ty też możesz złożyć papiery na uczelnie w Londynie.
- Do października? - zakpił nastolatek.
- Noooo, przecież Sylvia wyjeżdża dopiero jak zaczną się studia - odparła dziewczyna, kompletnie nie rozumiejąc zachowania przyjaciela. Ona pewnie też byłaby zła gdyby jej chłopak zechciał wyjechać, ale jeśli go kocha to jakoś przeżyłaby rozłąkę.
- Sylvia nie wyjeżdża w październiku - powiedział chłopak, po czym znów wypuścił z ust chmurę dymu.
- To niby kiedy? - spytała się.
- Jutro rano - powiedział patrząc się w swoje buty.
- Żart, prawda? - jednak kiedy dostrzegła jego spojrzenie wiedziała, że Nate nie kłamał. Bardzo szybko się zdenerwowała na przyjaciółkę, bo ona nic nie wiedziała, że ta zmieniła plany.
- Dowiedziałem się przypadkiem od jej matki - wyjaśnił po chwili ciszy.
- Czekaj...czekaj... - zaczęła wkurzona nastolatka. - Mam rozumieć, że ona nikomu nic nie powiedziała?
- Brawo Sherlocku - burknął nastolatek, po czym zdeptał peta butem.
- Muszę zapalić - syknęła.
    Szatyn wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki paczkę papierosów, po czym rzucił ją w stronę dziewczyny. Odrzuciła mu opakowanie gdy zapaliła swojego skręta.
- Nie wierzę w to, że chce tak nagle wyjechać i to pewnie bez pożegnania - złość w jej głosie była bardzo wyczuwalna. Mia miała dość wybuchowy charakter i dość często wpadała w szał, ale potrafiła się opanować. Bo co to za dzień bez wybicia zębów dla jakiejś plastikowej laluni ze szkoły?
- To jednak uwierz...
- W co ma uwierzyć? - z boku pary zmaterializowała się rudowłosa dziewczyna. Miała na sobie klasyczną niebieską suknię oraz zwykłe białe trampki. W jednej dłoni trzymała telefon i zmierzyła przyjaciół długim spojrzeniem.
- Myślałam, że już nie palisz - powiedziała w stronę Mii.
- Sytuacja wyjątkowa - rzuciła niemiłym tonem nastolatka.
- Ah, ok - Sylvia wywróciła oczami i przytuliła się do swojego chłopaka, który pocałował ją w czoło.
- Gotowi na zakończenie roku? - zapytała podekscytowana Drake.
- Dlaczego nie powiedziałaś, że jutro wyjeżdżasz? - zaatakowała ją pytaniem brunetka.
    Rudowłosa zmierzyła ostrym spojrzeniem chłopaka, po czym odwróciła się w stronę koleżanki.
- Booooo - złączyła usta w cienką linię. - Miałam powiedzieć wam dzisiaj...
- Powiedzieć dzisiaj, że wyjeżdżasz jutro - prychnęła War paląc papierosa. - Świetnie, po prosu extra.
- O co ci chodzi? - zapytała Sylvia.
- Jak ty się zachowujesz!? - warknęła w jej stronę dziewczyna. - Tak postępują znajomi? Może wcale nie miałaś zamiaru nam mówić, i gdyby nie to, że Nate się jakimś cudem dowiedział to poinformowałabyś nas jutro w dzień po fakcie dokonanym?
- Czemu wy wszyscy macie problem, że wyjeżdżam? - Drake obrzuciła krzywym spojrzeniem dwójkę znajomych. - Mam powody, dla których chcę wyjechać już teraz...
- Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami! - wybuchła Mia.
- A nie jesteśmy!? - rzuciła Sylvia.
- Przyjaciele moja droga, mówią sobie o takich rzeczach! - brunetka rzuciła na ulicę papierosa, nie troszcząc się by go zgasić i ruszyła szybkim krokiem w stronę szkoły.
- Dzięki Nate - syknęła rudowłosa i ruszyła za przyjaciółką.
- Cała przyjemność po mojej stronie - zakpił chłopak, po czym również ruszył w stronę budynku, gdzie niedługo miała się rozpocząć uroczystość zakończenia roku szkolnego.
    Gdy każdy uczeń otrzymał swoje świadectwo, po masie wspólnych przytulanek i tysiącu zdjęć, nastolatkowie postanowili wrócić do swoich domów, by w pełni rozpocząć wakacje. Dla niektórych nadszedł czas błogiego lenistwa w oczekiwaniu na studia, a część osób już ruszała w wielki świat. Każdy miał swój plan na życie, ale los bywa okrutny i wszystkie ich cele zweryfikuje na swój sposób.
     Nate wsiadł do auta, ale jeszcze nie ruszał do domu. Czekał na swoje przyjaciela, który zniknął gdzieś po uroczystości, ale szatyn doskonale zdawał sobie sprawę, gdzie i z kim przebywał chłopak.
    Po chwili drzwi od strony pasażera się otworzyły, i wsiadł do nich niewielki chłopak. Jego włosy były mocno postawione na żel, a garnitur opinał się na drobnym ciele. Rogerson zmierzył spojrzeniem Emila, i się uśmiechnął.
- Co tam Jake? - zagadnął.
- Nic - chłopak wzruszył ramionami. - Wakacje...
- A co u niego?
- Ridley'a nie było dziś w szkole - nastolatek od razu zmarkotniał.  - Koledzy nie wiedzą dlaczego...
- Hellish nie pojawił się na zakończeniu roku? - Nate był zszokowany. Wprawdzie nie znał zbyt dobrze tamtego chłopaka, ale ze słów przyjaciela uzyskał jakiś tam jego obraz. Widywał go często w szkole, ale nie przebywał w jego towarzystwie jak Jake. - Myślałem, że chce uciec z tej budy?
- Wiesz jaki jest Ridley - mruknął Emil bawiąc się bransoletką na dłoni.
- Podrzucić cię do niego? - zapytał Rogerson gdy odpalił silnik auta.
- Nie - odpowiedział po chwili nastolatek. - Chcę się przebrać i cieszyć wakacjami...
- Hah - zaśmiał się szatyn po czym włączył się do ruchu samochodów i pojechał w stronę domu przyjaciela.
    Jake był bardzo zszokowany, że jego chłopak nie pojawił się na zakończeniu roku szkolnego. Jego koledzy też nic nie wiedzieli, a on nie otrzymał od niego żadnej wiadomości od paru ostatnich dni. Martwił się, ale wiedział, że Ridley potrzebował czasami chwili przerwy od wszystkiego. To nie pierwszy raz jak znikał, więc pewnie wróci za jakiś czas. Przynajmniej taką miał nadzieję.
- Idziesz na tą imprezę na plaży? - zapytał się Emil gdy przejeżdżali przez centrum.
- Nie - odparł szybko Nate. - Zostaję z Sylvią, o ile wpuści mnie do domu...
- Powiedziałeś dla wojny? - chodziło o Mię, ale Jake zawsze naśmiewał się z jej nazwiska. Choć osobiście, że świetnie do niej pasowało. Była spokojna, ale gdy wpadała w złość była nieprzewidywalna niczym wojna. Nigdy nie wiadomo w kogo teraz uderzy, albo co zrobi. Początkowo bał się dziewczyny, ale z perspektywy czasu bardzo ją polubił. Ich paczka zawsze się trzymała razem, praktycznie wszystko robili razem. Zachowywali się jak rodzina, to byli swoją własną, małą rodziną.
- Yhym - mruknął Rogerson.
- Współczuję ci - powiedział Perry.
- Czemu niby? - zdziwił się szatyn.
- Bycie z Drake'ówną to nie lada wyzwanie - zaśmiał się nastolatek.
- Mi to mówisz?
- Czasami wydaje mi się, że ona wie wszystko o wszystkich - oznajmił Jake. - Zawsze mnie to dziwi, że ona jest taka mądra. Wie o tylu rzeczach, przecież jak skończy studia i znacznie pracę to będzie najlepszym pracownikiem roku.
- Kim? - wybuchł śmiechem kierowca.
- Pracownikiem roku - wyjaśnił Emil. - Patrz jaki ma charakter, nie pozwala sobą pomiatać. Jest bardzo kreatywna i asertywna. Ma sporą wiedzę już teraz, a co będzie po studiach? Przecież jest niczym chodząca encyklopedia. Rynek pracy stoi dla takich ludzi otworem...
- Najwyżej zdobędzie świat jako bizneswomen - powiedział Nate.
- Nie fochaj się, oke? - Jake zmierzył go długim spojrzeniem. - Wiem, że teraz jesteś na nią wściekły, bo ja pewnie też byłbym wkurzony jakby Ridley chciał wyjechać tak szybko i to jeszcze praktycznie bez żadnej wiadomości, ale widocznie ma powody. Nie bronię jej, żeby nie było - chłopak uniósł ręce w geście obrony. - Przemyśl to po prostu, dobra?
- Postaram się - odpowiedział Rogerson.
- Takie nastawienie mi się podoba - zaśmiał się Emil.
    Po chwili auto zaparkowało przed jednym z bloków blisko centrum miasta. Koledzy pożegnali się, i Jake opuścił pojazd. Szybkim krokiem wszedł do swojej klatki, a Nate ruszył w drogę do swojego domu, który znajdował się niedaleko The Royal Eastbourne Golf Club, w którym pracował jego ojciec. Nic dziwnego, że chłopak już od malucha był uczony w to grać, dzięki czemu teraz był praktycznie mistrzem w golfa, ale po rozwodzie rodziców znienawidził to miejsce tak samo jak znienawidził swojego tatę. Miał nadzieję, że niedługo mężczyzna opuści jego dom, i zabierze się do swojej żono-kochanko-kurwy. Poznał ją parę tygodni temu, ale ta nie zrobiła na nim dobrego wrażenia, a gdy wyraziła się o jego matce jako pracoholiczce, która nie dba o syna kazał jej najzwyczajniej w świecie spierdalać z jego domu. Od tego czasu nie widział ojca, i nie chciał zmieniać tego stanu. Może na zewnątrz zgrywał twardego bad boya, to w środku bardzo cierpiał. Tęsknił za matką, ale ta ciągle pracowała. Dość rzadko pojawiała się w domu, a kiedy przebywał w nim jej dawny partner trzeba było święta, by rodzina zjadła wspólny obiad. Nastolatek miał dość tego stanu, i szczerze wierzył, że skoro skończył szkołę średnią to mężczyzna po prostu zniknie z jego życia. Zniknie by już się nigdy w nim nie pojawić...
     Chłopak niedbale rzucił smoking na krzesło pełne ubrań, bo czym założył zwykłą szarą bluzkę i czarne spodenki. Z lodówki wyjął czteropak piwa, zabrał dwa opakowania chrupek z szafki i zwyczajnie rozwalił się przed telewizorem. Sięgnął po telefon gdy usłyszał dzwonek swojego telefonu. Jęknął zrezygnowany i odebrał.

[Mama] - Hej kochanie! Jak koniec roku?
[Nate] - Bomba jak dla mnie...
[Mama] - Adam... jest w mieszkaniu...?

    Niezdecydowanie w jej głosie było bardzo wyczuwalne.

[Nate] - Nie ma go, wrócisz dziś wcześniej?
[Mama] - Wiesz, że pracuję. Zostawiłam ci zapiekankę w lodówce, wystarczysz, że ją odgrzejesz...
[Nate] - Yhym, ta....

    To akurat mógł zrobić. Jego umiejętności kucharskie ograniczały się do odgrzewania obiadów sporządzonych przez matkę, lub zamówienie czegoś do domu gdy kobieta nic nie uszykowała.

[Mama] - Musze kończyć.
[Nate] - Pa.
[Mama] - Kocham Cię.

     Po tym usłyszał jedynie dźwięk skończonego połączenia. Z uniesionymi brwiami wpatrywał się w smartphone'a jakby dzwonił do niego kosmita. Jego matka nie mówiła mu tych słów od bardzo dawna. W zasadzie odkąd rozstała się z Adamem...
    Rogerson włączył telewizor, i zaczął skakać po kanałach w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Jednak żaden kanał zbytnio go nie interesował, więc zostawił na muzycznym gdzie prezenterka, eksponując swój pokaźny biust rozmawiała z jakimś młodocianym artystą o jego najnowszym singlu, który ma podbić stacje telewizyjne na całym świecie. Chłopak szczerze w to wątpił, ale zostawił ten program. Upił duży łyk piwa, po czym wsadził do ust całą garść chrupek. Żałował, że nie pojechał na plażę czy został u Jake'a jak ten proponował. Sięgnął po telefon.
- Mam dość tych nudnych programów - jęknął wybierając numer przyjaciela.
    Prezenterka nagle zamilkła, co zdziwiło bruneta. Zerknął na ekran telewizora, i zamarł. Miał dziwne wrażenie, że owa dziewczyna patrzy się prosto na niego. Przełknął ślinę nie przerywając kontaktu wzrokowego.
- Nie będzie już nudnych programów, Nate - rzuciła dziewczyna, po czym zbiegła z sceny.
     Puszka z piwem wylądowała na podłodze, ale chłopak nie kwapił się by ją podnieść. Wciąż wpatrywał się w telewizor, gdzie obecnie była emitowana jakaś piosenka. Rogerson zastanawiał się co się właściwie stało. Skąd prezenterka znała jego imię? Czemu wpatrywała się w kamerę, i nastolatek miał wrażenie, że patrzy się wprost na niego. Co się do cholery dzieje?
    W jednej chwili zerwał się na nogi, i pobiegł do swojego pokoju. Zabrał portfel, z salonu szybko zabrał telefon, i wkładając na nogi pierwsze lepsze trampki wybiegł z domu, nie przejmując się, że wpadł na swojego ojca, który krzyczał coś do niego. Biegł ile miał sił w nogach, nie patrząc czy kogoś potrącił czy nie. Pędził niczym osoba spod Maratonu. Wpadł na starszego mężczyznę, ale nawet nie przeprosił tylko pogonił dalej. Zdążył też nastąpić na ogon dla kota, który potraktował go pazurami po gołej nodze zostawiając tam krwiste ślady. Biegł dalej nie przejmując się tym, co działo się wokół niego.
    Mia War mieszkała praktycznie na samej plaży, z okna swojego pokoju widziała całe morze. Jej przybrani rodzice byli założycielami jednego banku w mieście, a ich synowie prowadzili własne firmy usługowe. Szatynka nie pamiętała swoich biologicznych rodziców, gdyż została oddana do adopcji zaraz po urodzeniu. Nie płakała z tego powodu. Cieszyła się, że trafiła do kochającej famili i miała zamiar się cieszyć swoim życiem. Dziewczyna właśnie opychała się dużym opakowaniem lodów, gdy ktoś zaczął walić do drzwi jej domu. Zdziwiła się, ponieważ nie spodziewała się gości, a każdy członek jej rodziny miał klucze. Wstała i powolnym krokiem ruszyła w stronę drzwi.
- Otwieram! - krzyknęła, gdy owa osoba nadal napastowała wrota.
      Szatynka bardzo się zdziwiła widząc zdyszanego Nate'a pod jej mieszkaniem.
- Wszystko gra?
- Musimy pogadać - wysapał, po czym wszedł do środka.
- Mam rozumieć, że biegłeś całą drogę? - spytała się, a on pokiwał głową. - Pali się czy coś?
- Muszę ci... musisz wiedzieć, że... - chłopak zaczął się jąkać.
- Nate, dobrze się czujesz? - dziewczyna usiadła obok chłopaka bacznie go obserwując.
- To się znowu stało... - powiedział, a Mia już doskonale wiedziała o co chodzi.
- Niemożliwe, przecież miałeś rok przerwy! - War wstała, po czym wzięła dwa głębokie oddechy. - Jesteś pewien?
- Sama to widziałaś - wyrzucił z siebie.
- Wiem co widziałam, Nate - syknęła. - Ale jak to możliwe, że to wróciło! Przez cały rok nie stało się nic dziwnego, a dokładniej nic, czego ty byś sobie życzył! Nikt nie wykonał twoich słów!
- Oglądałem telewizję, ale było mega nudno - zaczął opowiadać - Nudziło mi się strasznie, więc powiedziałem, że mam dość tych nudnych programów, a prezenterka rzuciła, że 'nie będzie już nudnych programów, Nate'... Po czym zbiegła z sceny.
     Nastolatek schował twarz w dłoniach.
- Nate...
- Powiedz to...
- Co?
- Że jestem pierdolnięty, że mam schizy, cokolwiek! - wrzasnął.
- Nie jesteś chory, przecież widziałam to! - oznajmiła dziewczyna. - Nate! Nie myśl tak!
- Co mam myśleć? - zapytał. - Od jakiegoś czasu ludzie wykonują moje polecenia, choć ich o to nie proszę! Pamiętasz jak dwa lata temu byliśmy na plaży i stwierdziłem, że fajnie by było jakby ta laska przyniosła mi loda, po czym rzuciła mi długie spojrzenie, a po paru minutach przyszła do nas z lodem dla mnie!
- W takim razie skoro to się znowu stało, to musimy coś z tym zrobić - zapewniła Mia. - Pomogę ci, wszyscy ci pomożemy!
- Oni nie mogą wiedzieć! - krzyknął. - Tym bardziej Sylvia nie może niczego wiedzieć, że to się dzieje dość regularnie!
- Jak więc mam ci pomóc? - zapytała się.
- Nie wiem - rzucił po czym zaczął ciągnąć włosy na swojej głowie. - Nie wiem w ogóle co mam o tym myśleć!
- Przede wszystkim powinieneś się uspokoić, bo ta złość w niczym ci nie pomoże - powiedziała Mia. - Połóż się na moim łóżku, a ja zrobię nam coś do picia...
     Dziewczyna udała się do kuchni, gdzie zajęła się przyrządzaniem napoi. Z lodówki wyjęła kostki lodu i wrzuciła je do dwóch szklanek. Z szafki wyjęła sok z pomarańczy i rozlała go do szklanek.  Gdy weszła do pokoju, jej przyjaciel już chrapał. Postanowiła go nie budzić, więc cicho wycofała się z pomieszczenia. Odstawiła szkło do lodówki, po czym wyjęła telefon z spodenek i wybrała numer.
- Hej Caroline! Mamy problem, to się znowu wydarzyło. On jest kompletnie tym załamany, możesz przyjechać choć na parę dni do Eastbourne? - spytała się.
    Po usłyszeniu odpowiedzi uśmiechnęła się, po czym podziękowała za rozmowę i się rozłączyła. Dziewczyna miała nadzieję, że starsza dziewczyna znajdzie jakiś pomysł by powstrzymać to co się działo. Zaczęło się jakieś parę lat temu, nagle wszyscy ludzie, którzy znali bądź w ogóle nie kojarzyli kim jest Nate Rogerson, zaczęli wykonywać jego słowa. Początkowo oboje mieli z tego niezły ubaw, ale po pewnym czasie zorientowali się, że coś tutaj nie gra. Trzymali to w tajemnicy przed resztą swoich znajomych. Nie byli parą, a jedynie bardzo dobrymi znajomymi od piaskownicy. Odkąd się poznali stworzyli wokół siebie wieź, której nie mogło nic ani nikt przerwać. Kochali się jak brat i siostra, i byli dumni, że siebie mają. Jednak teraz Nate potrzebował pomocy, i Mia była gotowa zrobić wszystko by mu pomóc w jakikolwiek sposób.

 --»۞«--
Witam w pierwszym rozdziale mojego nowego opowiadania! Przepraszam, że musieliście tyle czekać na rozdział, ale miałem zakończenie praktyk, trochę spraw prywatnych, a teraz romansuję z katarem, ale obiecałem dodać rozdział :)
Mam nadzieję, że się Wam podoba! Piszcie co o nim sądzicie!
Następny postaram się dodać w szybszym czasie :P
DRAGON

1.05.2016

Prolog

    Marcowa noc była bardzo ciepła, księżyc wisiał wysoko i odbijał się na dachach jednopiętrowych domków. Przez otwarte okno do pokoju napływało świeże powietrze. Na środku pomieszczenia na drewnianym łóżku siedział blondyn pogrążony w lekturze. Na przeciw mebla stało modne, profesjonalne biurko do pracy przy komputerze. Włączony ekran wyświetlał przeróżne playlisty z serwisu Spotify. Na podłodze walały się brudne skarpetki, oraz inne części garderoby. Nastolatek zdawał się ich nie dostrzegać. Kartkował powieść 'Hopeless' bardzo przeżywając dramat Sky i Holder'a. Gdy jego brzuch po raz kolejny wydał głos wołający o jedzenie chłopak odłożył książkę i przetarł oczy.
- Och... - jęknął gdy zauważył, że zegar wskazywał godzinę dwudziestą trzecią trzydzieści. - Ależ się zasiedziałem...
    Włączył pierwszą, lepszą playlistę w serwisie i udał się na dół do kuchni, by przygotować coś sobie do jedzenia. Nie musiał się martwić, że obudzi matkę, gdyż ta zazwyczaj pracowała na nocne zmiany. Choć prowadzenie największego klubu w mieście nie wymagało aż takiego poświęcenia, to kobieta wolała wszystkiego dopilnować. Chłopak wolałby żeby rzuciła te zajęcie, zwłaszcza gdy po odejściu jego ojca klub przypadł im w udziale. Lokal oraz wszystkie jego długi, ale obecnie 'DrinkArt' przyciągał tłumy i rodzina mogła wreszcie wyjść na prostą.
    W całym domu rozbrzmiał utwór 'Wild' artysty Troye Sivan. Nastolatek podśpiewując piosenkę zabrał się do rozkrojenia bułek, oraz posmarowania ich masłem. Wziął z lodówki pierwszą z brzega wędlinę, i ułożył staranie na przygotowanym pieczywie. Z plastikowego opakowania wyciągnął dwa plasterki sera, po czym zabrał się za krojenie ogórka. Gdy uznał, że jego posiłek jest gotowy nalał do pustej szklani soku z pomarańczy i ciągle śpiewając udał się do swojego pokoju. Talerz z jedzeniem położył na łóżku i gdy miał zamiar wyłączyć muzykę wszystko zgasło. Łącznie z latarniami na ulicach.
- Co do kur... - mruknął i zbliżył się do okna by zobaczyć co się stało.
    Księżyc oświetlał uśpioną okolicę i nic nie wskazywało, że wydarzyło się coś niezwykłego. Nagle komputer się znów włączył choć w okolicy nadal nie było prądu. Znów usłyszał utwór, więc szybkim krokiem podszedł by go wyłączyć. Gdy tylko dotknął dłonią myszki wszystko znów znikło.
- Żarty? - zapytał się sam siebie.
    Postanowił zamknąć okno, ale gdy się do niego zbliżył zamarł. Ulicą kroczyło dziesięć postaci, ubranych w ciemne stroje. Na plecach jednego z nich zauważył miecz, drugi zaś miał nowoczesną broń. Blondyn zmarszczył brwi, ale nie mógł sobie przypomnieć czy dziś jest jakaś zabawa w przebieranie. Choć instynkt kazał mu uciekać i zostawić okno, to je zamknął. Wydało delikatne kliknięcie, a chłopak mało co się nie przewrócił. Grupa przybyszy patrzyła wprost na jego okno. Oczy były zasłonięte maskami, a usta były wykrzywione w dziwnym uśmiechu.
- Ups...
    Odskoczył szybko z pola widzenia, i kompletnie nie wiedział co zrobić. Jakim cudem go usłyszeli? Przecież okno wydało tylko jeden, mały odgłos. Nie do usłyszenia dla kogoś z ulicy, więc jakim cudem wiedzieli w które okno zerkać. Policzkując się w myślach chłopak powoli zbliżył się do okna, ale ulica znów była pusta. Może mi się przewidziało? - pomyślał. - Za dużo książek i już mi odwala...
    Uspokoił się gdy po ponownym zerknięciu na drogę znów zobaczył pustkę.
    Miał ochotę krzyczeć, gdy zauważył, że owe dziesięć postaci  stało w jego pokoju i mierzyło go dziwnym spojrzeniem. Ich usta ułożone w delikatny półuśmiech stwarzały przerażające wrażenie. Czarnoniebieski ubiór, oraz skórzane przepaski na biodrach i materiałowe buty wskazywały jakby urwali się z dawnej epoki. Ich broń również wydawała się przestarzała.
    Świetny żart - spoliczkował się mentalnie za tą myśl.
    Cofnął się do tyłu, ale szybko natrafił na ścianę. Oddychał szybko i nerwowo. Owi przybysze wydawali się być nieporuszeni zaistniałą sytuacją, jakby robili to codziennie.
- Kurwa - wyszeptał gdy ruszyli w jego stronę.

 --»۞«--
Witam Was w prologu mojego nowego opowiadania! :)
Mam nadzieję, że historia, którą zamierzam tutaj przedstawić Wam się spodoba.
Na samym wstępie pragnę zauważyć, że w najbliższym czasie nowe rozdziały nie będą pojawiać się zbyt często. Mam swoje życie, część innych projektów w realizacji, a przede wszystkim szkołę. Oczywiście postaram się pisać tak często jak tylko będę mógł, ale proszę Was o wyrozumiałość.
Piszcie w komentarzach czego się spodziewacie po tym opowiadaniu, oraz prologu :)
DRAGON